sobota, 28 maja 2016

Rozdział 5

Może i to nie realne, a może realne, ale gdy już mogłam z większą łatwością otworzyć oczy ujrzałam 
Marco. Czy to sen...Uśmiechem siedząc na fotelu obok mnie i Oliwi, która jak widać nie opuści mnie nawet w chorobie, rozbrzmiał ten niemiecki głos
- Hej.
Spojrzałam pół okiem i w dodatku spod kołdry. Udawaj, że dale śpisz może nie będzie chciał rozmawiać. Lekko wysunięte wysokie, pół metrowe czoło było widać spod kołdry.
- Wiem, że nie śpisz, ale zaraz przyjdzie lekarz.
- Jaki lekarz? - zapytałam ledwo słyszalnym głosem
- Czyli jednak nie śpisz? - Cholera ma mnie. Tylko dlatego, że mam dosyć lekarzy i ich nienawidzę. - Ogarnij się trochę, bo zaraz na prawdę przyjdzie. Kuba po niego zadzwonił.
- Nie potrzebny mi... - i nie dokończyłam bo gardło mi nie pozwalało.
- Własnie widzę i słyszę. Jestem na dole jak by co. - rzucił po czym wyszedł z pokoju i usłyszałam spadanie ze schodów, po czym - Nic mi nie jest!
Wstałam powolnie z łózka. W sumie to zwlekłam zwłoki. Spojrzałam w lustro na przeciw łóżka i zobaczyłam ... Jak on mógł ze mną rozmawiać? Wory pod oczami, czerwony nos i kok, który nawet nie jest nieładem artystycznym. Doprowadziłam się do stanu używalności, czyli umyłam się, związałam mokre włosy w turban i ubrałam piżamkę dzienną ;) Dostałam ja od Agaty na poprzednie święta. 
Rozbrzmiał dzwonek do drzwi. No cóż człowiek chory, a ja nie chcę przesiedzieć w tym łóżku cały wyjazd. usiadłam na fotelu w moim pokoju i czekałam na lekarza. Puki, puk
- Proszę! - krzyknęłam jak tylko mogłam.
- Oho, Dzień Dobry słyszę, że z głosem nie dobrze - On mówił po Polsku!
- Niestety nie. Złapało mnie jakieś choróbsko po przyjeździe tutaj.
- Może zaraziła się Pani od małej? Albo podczas podróży...
- Możliwe. Z Oliwią przebywam praktycznie zawsze, a podróż nie minęła mi zbyt dobrze...- dodałam z grymasem.
- Okej to proszę się rozebrać...- powiedział wkładając stetoskop do uszu
- Emmm, Czy mógłbyś... - wskazałam Marco drzwi.
- Eee, ta jasne, już idę - po czym walnął buraka i wyszedł.

Mam wrażenie, że te badania trwają wieczność. Jeszcze to zimno tego metalu na szyi i plecach brrr....
Ostatecznie dowiedziałam się, że mam początkowe stadium anginy i mam jeść dużo lodów. Właśnie nie mogę w to tak samo uwierzyć.
Lekarz podał mi receptę po czym założyłam grubą bluzę i zeszłam na dół.
Nie słyszałam małej Oliwii. Małe dzieci lubią dużo spać, a szczególnie kiedy są chore. 
Dla pewności wychyliła głowę zza korytarza w stronę kuchni upewnić się, że to nadal nie sen a mój idol jest w domu. Może i mam dużą wadę wzroku, ale żeby go nie widzieć. Powoli i cicho szurnęłam w kapciach do kuchni zrobić sobie ciepłą herbatę. O ile dobrze pamiętam to przekazano mi, iż jest ona w szufladzie pod blatem na wysepce.
- O mój Boże!
- Wystarczy Marco... - dodał z uśmiechem trzymając w dłoni szklankę, która przez niego prawie upuściłam. - Wiesz, że jakbyś upuściła ten kubek to brat by Cię zabił?
- Co? Dlaczego? - zapytałam z niezrozumieniem
- Dostał go ode mnie za wygrany zakład o ...
- Nie kończ nie chcę wiedzieć. - rzuciłam, wymijając go.
- Odgrzewam zupę dla was. Zjesz?
- Okey. - po czym usiadłam przy stole obok okna - Zaraz lunie.
- Przesadzasz nie lunie.
- Pamiętam jak jechałam samochodem ze składanym dachem i zaczęło lać. - powiedziałam ze śmiechem, po czym blondyn wybiegł z domu jak na pierwszy gwizdek.
Zupa już się gotowała, kiedy z góry schodziła dziewczynka.
- Hej żabciu. Jesteś głodna. - pokiwała głową. - To idź do stołu ja Ci zaraz dam zupki.
Nałożyłam rosołu małej na jej ulubiony talerzyk z pszczółką Emmą i usłyszałam chrząkanie.
-Ekhm, ekhm. Czy mogłabyś mi dać ręcznik?
- I co słońce na dworze świeci? -powiedziałam z ironią w głosie
- Powinnaś się martwić.
- Dlaczego?
- Twój ulubiony piłkarz może przez to zachorować, a co gorsza nie strzeli gola.
- A skąd Ty wiesz, że jesteś moim ulubionym piłkarzem? - zapytałam podając różowy ręcznik z myszką Miki
- Właśnie to potwierdziłaś.
- Ta jasne. - I wnet trzasnął piorun a ja odskoczyłam waląc prosto w ścianę za mną. - Co Ci tak do śmiechu?
- Ej sieroto.
- Chcesz zamknąć drzwi od drugiej strony?
- A do jakiego pokoju? - Powiedział to poruszając zabawnie brwiami na co ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmieć.
- Mam dość! Koniec. Haha.
Miałam już iść na górę, ale oczywiście rozmowa się nie mogła skończyć od tak.
-Ej! - krzyknął
- Co?
- Właściwie to wiem, że Kuba ma siostrę i tak dalej, ale jak Ty masz na imię?
- Paulina - dodałam i uciekłam już do siebie po drodze jeszcze wracając po zupę.
Zdążyłam jeszcze pooglądać filmiki na YouTubie. Herbatę w temperaturze pokojowej wypiłam jednym duszkiem. Czy to takie dziwne, że ja zawsze popijam po zupie?
Kropelki deszczu spływały po balkonie i po szybie. Tu nawet deszcz pada inaczej niż w Polsce, co dopiero jak psy innym językiem szczekają. Błyskawica ciągle trąciła komin oddalony o jakieś dwa kilometry od domu. W pokoju słychać tylko było muzykę z moich słuchawek i momentalny odgłos pukania do drzwi od mojego pokoju. Weszła Oliwia
- Ciocia, idziesz się z nami pobawić?
- Jasne za chwilkę przyjdę.
Ja się dziwię skąd ona ma tyle siły będąc chora? Poszłabym normalnie spać, a teraz jakoś tak mam ochotę się z nimi pobawić. Wystarczyło tyko otworzyć drzwi, a słychać już było śmiechy i krzyki mojej bratanicy. Zeszła na dół i...
- Ciocia ratuj!- krzyczała i wpadła mi w ręce.
- A co tutaj się dzieje?
- Marcozaurus chce mnie zjeść!
- No to musisz się schować to Cię nie znajdzie! - i uciekła się schować
- A ty? - zapytał
- Co ja? - odpowiedziałam gestykulując rękami
- No uciekaj przez Marcozaurusem
- Jestem tak duża, że ten potwór mnie nie zje, a zresztą za stara jestem
Po chwili żałowałam tego co powiedziałam. Moja ucieczka skończyła się poprzewracanymi meblami i mną jako dywanem na podłodze. Pewnie jakby ktoś teraz tu wszedł mógłby odebrać to trochę inaczej...
- I co nadal uważasz, że Cie nie zjem i Ty jesteś za stara?
- Taaaak - dodałam ledwo oddychając przez siedzącego na mnie blondyna
- Dla mnie kicasz jak sarenka - Oboje nie wytrzymaliśmy i parchnęliśmy śmiechem
- Zostaw ciocie potworze! - krzyknęła dziewczynka zawisając na szyi Marco
Wnet słychać było otwieranie drzwi. Weszli Agata z Kubą i oczywiście nie mogli uwierzyć w ten widok.
- Kanapka! - Krzyknął Ojciec i biegł w naszą stronę
- Nie Kuba, nieee...
Ale to na nic, po chwil byłam tylko kromką chleba, Lama masłem, Kuba serem, a Oliwia ogórkiem. No cóż.
Kiedy już wszyscy ze mnie zeszli wstałam o własnych siłą, ale z ręką pomocniczą Reusa i otrzepałam się z kurzu.
- Teraz mam na sobie damskie perfumy - stwierdził wąchając bluzę
- Było się do mnie nie tulić - odpowiedziałam łapiąc miejscami oddech
- Że co?! -Zapytał zdziwiony Kuba
- Bo wiesz...- zaczął mówić Marco na ucho Kubie
- Bo sytuacja była taka, że Marco dawno nie przytulał kobiety i... - miałam kończyć, ale mi przerwano.
- Jasne, jasne.
- A tak na serio co tu się działo? -zapytał ponownie Kuba
- Śpiewaliśmy sobie.
- Dokładnie - potwierdził
- Jasne... To jakim cudem Ty Paulina jeszcze słyszysz jak z nim śpiewałaś?
- Dzięki stary! - powiedział sugerując sztuczną piątkę.
- Oliwia, czy to prawda? - Jego córka nie wiedziała co powiedzieć
- Tak! - Spojrzeliśmy na siebie i odetchnęliśmy
- Dobra niech wam będzie. Bo wcale nie widzę przewróconych mebli.


__________________
Tylko tyle z tego utraconego rozdziału udało się odzyskać. Tak był dwa razy dłuższy za poprzedni krótszy. Przepraszam na prawdę. Siedziałam od rana aby chociaż trochę uratować. Następny rozdział postaram się dodać szybko, ale też nie chcę aby by był na tak zwany odwal. 
Za błędy jeszcze raz przepraszam, ale operuję tylko telefonem,a nie lubię na nim pisać rozdziałów. 
Dodaję ten rozdział tylko dzięki mojej przyjaciółce, która go udostępniła ze swojego komputera.
Mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali i dacie mi czasu :D
Jeszcze raz przepraszam i Czekam na wasze oceny w komentarzach.
Możecie pisać jak byście widzieli następny rozdział i wgl co chcecie :D
Pozdrawiam i Paa.


piątek, 27 maja 2016

informacja!

Niestety nie dodam żadnego  rozdziału w najbliższym czasie bo złośliwość rzeczy martwych zepsuła mi komputer a wraz z nim wszystkie napisane rozdziały.  Jestem tak wsciekla , ze lepiej bez kija nie  podchodz XD postaram sie jak najszybciej odzyskać too co się da, a jak nie to dodam nowy napisany w  przeciągu trzech tygodni. Przepraszam i mam nadzieję ze wyczekaaciie razem ze mną :D

niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 4

Słysząc te głośne powitanie, wystraszyłam się jak nigdy.  Co to za głos? Odwróciłam się i spojrzałam w jego kierunku...
Nie wierze!
- Piszczu! - krzyknęłam gwałtownie się podnosząc. Pewnie niejeden by teraz złapał się za głowę w ile sekund zdołałam do niego podbiec. Tyle się nie widzieliśmy. Tyle czasu, lat, wieczności.
Jak głupia wpadłam mu w ramiona. Dosłownie... Potknęłam się o wąż ogrodowy i bum! Oczywiście, ja = niezdara...
 - Heeeej! Tyle czasu Cie nie widziałem, a Ty się nic nie zmieniłaś. Cały czas niezdarna. - śmiał się po czym przytulił mnie tak mocno, że wołałam na pomoc Ewę, którą dostrzegłam za jego ramienia.
- Ewa, pomóż proszę! - Po tych słowach w końcu się uwolniłam i przytuliłam bratową.
Tak właśnie bratową. Łukasz jest dla mnie jak brat, a Ewa jak siostra, dlatego Sara mówi do mnie ciociu. Jeśli już mowa o Sarze szła w naszą stronę z małą torebką prezentową. Dziwne, ona zawsze biegła w moją stronę. Czyżby mnie już zapomniała? Podeszła do mamy i się schowała.
- Córciu, co jest? Przecież to ciocia Paulina. Zawsze wolisz się z nią bawić niż z nami. - Tym razem powędrowała na ręce taty.
- Hej, skarbie. Nie wstydź się. - Dziewczynka wtuliła się do Łukasza. - Pamiętasz co miałaś zrobić?
Sara zeszła z rąk i powoli podeszła w moją stronę podając mi torebkę.
- Prooszę
- Jejku, to dla mnie? Dziękuję. - uścisnęłam tego uroczego malucha, a ona stanęła w bez ruchu - A Ty pewnie przyjechałaś się pobawić z Oliwką? Ale jej nie ma teraz wiesz. - Posmutniała, a mi się zrobiło przykro. - Jak chcesz weźmiemy od niej jakieś zabawki i ja się z Tobą pobawię.
Już wesoła zaczęła skakać i mówić tak, tak!
- Może chodźmy do środka, tam jest chłodniej.
Zabrałam całą rodzinkę do domu i podałam wodę z lodem i cytryną. Zasiedliśmy wszyscy na kanapie i nakazałam im opowiadać co słychać.
Niektórzy to nienawidzą słuchać o czyimś życiu i tak zwanych naciąganych rozmów. Ja nie jestem w tych"niektórych". Historie uczą człowieka jakich błędów nie popełniać.
Z resztą tyle się nie widzieliśmy, że muszę wiedzieć wszystko.
- Ciocia, to pobawisz się ze mną?
- Jejku, zapomniałam, przepraszam, już idę się z Tobą bawić. - Dziewczynka złapała mnie za rękę i zaprowadziła, jak podejrzewam w stronę pokoju Oliwi. I to uczucie kiedy dziecko wie gdzie co jest, a Ty sama nie. Nie ma się co dziwić. To nowe mieszkanie Kuby. Rozkład tamtego znałam doskonale, każdy zakamarek i dziurę w ścianie zrobiona na obraz, którą wywiercił Kuba.
Nawiązując do Kuby, to chyba jego głosy słychać na dole. Sara zajęta była oglądaniem telewizji i ubieraniem lalki z kucykiem.  Ledwo zdołałam się podnieść, a już zaatakowała mnie ten mały potworek z oliwek.
- Ciocia, ciocia! W końcu wstałaś i jesteś! - Tuliła się do mnie cały czas i nie puszczała. Wzięłam ja na ręce i oczywiście Sarcia tez zaraz chciała. Wzięłam moją " sztangę " i schodziłam powoli po schodach. Co następny stopień były coraz cięższe.
- Ludzie... pomożecie mi? - Zaraz tatusiowie podbiegli i zabrali pociechy. - Jaka ulga. To jest mała sztanga, a co dopiero po schodach... Agata! Jeszcze Ciebie dzisiaj nie widziałam! - Jak szalone wpadłyśmy sobie w ramiona.
- Hej maluchu. - zawsze tak na mnie mówiła
- Ej! - oberwała z kuksańca - Metr sześćdziesiąt jeden to nie takie małe. - Obie wpadłyśmy w śmiech, ponieważ sama Ona była wyższa o cztery centymetry.
- Robię zaraz kolacje zjesz?
- A Piszczki zostają?
- Tak zostają. - stwierdził Kuba
- Czyli nie mamy wyboru rodzino. - dodał Piszczu zamykając drzwi na taras.
- Pomóc Ci Agata?
- Dopiero przyjechałaś i już chcesz pomagać? Nie, Ty siadaj.
Ledwo co usiadłam, a przypomniała mi się ważna rzecz.
- Zaraz wracam. - Rzuciłam w biegu.
Weszłam do swojego już sanktuarium i otworzyłam walizkę, która znajdowała się w szafie. Zgarnęłam sześć małych paczuszek i schowałam ciuchy do środka. Z ciekawości liczyłam schody, bo za każdym razem miałam wrażenie, że jest ich za dużo.
- Kochani moi, mili. Mam dla was małe prezenty. Piszczu ten dla Ciebie
- Ty wiesz co ja lubię. - rzuciły przytulając mnie w podziękowaniu
- Co mas tatusiu?
- O mój ... Czyli jednak jej nie zgubiłem? - miał na myśli bransoletkę, którą zrobiłam jak opiekował się mną kiedy byłam chora, a przyjechałam go odwiedzić. - I jeszcze zdjęcie jak się popłakałaś kiedy przebrałem się za mikołaja.
- Byłam wtedy mała.
- Dziękuję.
- Zobacz dalej - dodałam
- Czeko-tubka! - Nim zdołałam coś powiedzieć już nie było połowy jej zawartości
- Tato! Ja też chcę!
- Już zjadłem kochanie. - Po tych słowach Sara złożyła ręce na klatce piersiowej i się obraziła. Co dziwne przytuliła się do mnie.
- Nie smuć się dla Ciebie i reszty tez coś mam.
Ewa dostała kolekcję lakierów do paznokci, które uwielbia. Dziewczynki małe lalki i słodycze, Agata zestaw alkoholowy o smaku mojito.
- Dziękuję. Niestety nie będę mogła tego wypić
- Dlaczego? - pytałam. Chyba nie...
- Nasza rodzina się powiększy
- Kuba deklu! Czemu mi nie powiedziałeś?! - Zaczęłam bić go, po przyjacielsku oczywiście.
- Może dlatego, że sam się właśnie dowiedziałem!
Wszyscy zaczęli się przytulać, gratulować. Oczywiście kobiety wolały dziewczynki, a faceci wiadomo... Dziewczynki nie wiedziały o co chodzi, dopiero ja im wytłumaczyłam, że Oliwia będzie miała siostrzyczkę lub braciszka.
- A twój?
- Co mój? - zapytałam
- No prezent od nas?
- A już, już. - wzięłam go z szafeczki pod oknem i otworzyłam. Zaglądając już wiedziałam co to jest widząc żółto czarne barwy. - Nieee. Serio? - Zaśmiałam się ze szczęścia. - Który się przyzna? Kogo koszulka.
- No otwórz - krzyknął Kuba
- Nie krzycz na mnie, bo się zamknę w sobie! - Po tym wyjęłam i...
- Jedenaście? Reus? Serio? - Zmroziłam Kubę wzrokiem.
- Ja im tylko podpowiedziałem, ponieważ o ile wiem to Twoja szczęśliwa liczba - dodał
- No w sumie racja
Zawsze miałam jedenasty numer w dzienniku, kiedy grałam w lotto zawsze trafiłam 11, w numerze telefonu końcówka 011.
- O Jezu! Naprawdę? Myślałam, że jest na niej napisane Reus.
- A chciałabyś? - rzucił z uśmieszkiem Piszczu
- Weź nie... To byłoby dwuznaczne - Zaczęliśmy się wszyscy śmiać
- Właśnie wracając do Marco. Nie było go tu dzisiaj? - zapytał braciszek pijąc wodę z gwinta
- Nie nauczono, że z gwinta się nie pije? - dodałam - I nie nie było, chyba że o przespałam
- Właśnie...lama tutaj była jak przyjechaliśmy. Znaczy, jak wysiadaliśmy to on ze swojego wysiadł i miał wpaść po coś do Ciebie.- Wspomniał Piszczu. Jak można zapomnieć o koledze?
- Może coś mu wypadło i pojechał?
- Zadzwonię do niego jutro, bo już późno
- Dokładnie rodzino. Już późno cza się zbierać. - Piszczki po tych słowach wyfrunęli z domu.
Pomogłam Agacie posprzątać, pobawiłam się jeszcze chwile z Oliwią i położyłam ją do swojego łóżka gdyż chciała spać dzisiaj ze mną.
Kiedy już mała zasnęła po cichu wyjęłam piżamę z walizki i kosmetyczkę. Wzięłam kąpiel z masażem i słuchałam muzyki na słuchawkach.
Gdy skończyłam zawinęłam się w ciepły szlafrok, który dostałam dzisiaj od Agaty. Otworzyłam balkon na chwilę by wywiesić ręczniki i ktoś wchodził na naszą posesję. Nie było aż tak ciemno, a rodzice nie spali.
Dopiero po chwili dana osoba mnie dostrzegła, uśmiechnęła się i pomachała. Niestety bez okularów ja jestem ślepa. Włączyłam jakiś polski film w telewizji po cichutku by nie obudzić Oliwii.
...
Przysnęło mi się trochę. Na dodatek zapomniałam zamknąć drzwi, a mała jest przeziębiona.
Wyłączyłam telewizję i jeszcze zeszłam po wodę na dół. Z dołu biło białe światło ekranu, schodząc po schodach dostrzegłam Kubę przed komputerem.
- Jeszcze siedzisz?- wyszeptałam
- Tak. Mam jedna sprawę do załatwienia.
- Kto to przyjechał przed chwilą?
- Idola nie poznałaś? - zaśmiał się po czym oberwał
- Marco?
- Jak to pięknie brzmi z Twoich ust.
- Spadaj kmiocie! Idę do siebie. dobranoc - dodałam wracając z woda do pokoju.
- Słodkich snów
Czy to serio był Reus? Czy on mnie tylko wrabia.?
Półprzytomna doczłapałam się do łóżka, ucałowałam Oliwcię i odwróciłam się w swoją stronę.

Promienie słońca dobijały się do moich oczu. Nie miałam siły ich otworzyć, a co dopiero wstać i się przebrać. Złapał mnie potworny ból gardła i głowy. Czyżbym się zaraziła od mojego słoneczka? Napiłam się wody i zeszłam na dół. Znów zapomniałabym okularów. Niestety mam taką wadę, że bez nich potrafię spaść ze schodów. Pozbyć się jej mogę dopiero tego po ukończeniu 21 roku życia. Ugh... Widziałam Agatę szykująca leki dla Oliwi, która już się bawiła w koncie przy kanapie.
- Hej ciocia! - uściskała mnie
- Cześć wam. - dodałam z chrypa ledwo co słyszalne
- Co Ci jest? - zapytała Agata przykładając mi rękę do czoła - Dziewczyno przecież Ty masz gorączkę!
- Chyba coś mnie złamało - po czym Agata dała mi dwa termometry jeden elektroniczny do buzi, a drugi klasyczny pod pachę, usadziła na kanapie i przykryła kocem
- Ja w tym domu założę strefę kwarantanny. Dobrze, że Kuba pojechał do piekarni
Po kilkunastu minutach wróciła siostra z toną leków, herbatą, mlekiem z czosnkiem jak wyczułam.
- Teraz won mi do łóżka! Ja idę do pracy, Kuba przyjedzie z nianią i jedzie do menadżera.
- Przepraszam.
- Za co?
- No ja miałam zostać z Oliwią, a...
- Przecież to nie Twoja wina, że jesteś chora. - Przykryła mnie dokładnie kołderką i podała rosół.
- Dziękuję. - Wypijając rosół położyłam się spać z potwornym bólem głowy.
Może i to nie realne, a może realne, ale gdy już mogłam z większą łatwością otworzyć oczy ujrzałam
Marco. Czy to sen...Uśmiechem siedząc na fotelu obok mnie i Oliwi, która jak widać nie opuści mnie nawet w chorobie, rozbrzmiał ten niemiecki głos
- Hej.


_____________________________________________
Możecie mnie zbić za to, że tak długo nic nie dodawałam
Tłumaczyć się nie będę bo nikomu nie będzie się chciało tego czytać
Mam tylko nadzieję, że rozdział jest good ::D
Komentarzami możecie mi przypomnieć, że muszę coś szybko dodać :) Czesć :)(;

czwartek, 17 marca 2016

Rozdział 3

Po czym pożegnała się z moim kierowcą, Ja w samochodzie to wyłam jak bóbr. W końcu to będzie nasza najdłuższa rozłąka.
- Kuba stój! - krzyknęłam po czym się zatrzymał
- Co jest? - zapytał
- Żółwie. Zapomniałam o nich
- Keep calm. Są za siedzeniem, bezpieczne.
Zapięłam pas ponownie i już spokojna wpatrywałam się w lusterka gdzie oddalał się mój dom.
Kiedy na myśl mi przychodziło, iż jeszcze przed nami kilka godzin jazdy miałam ochotę otworzyć drzwi i wyskoczyć. Pierwsze godziny jak to ja, przespałam. Kuba twierdzi, że jestem leniwa. A wcale tak nie jest,  ja po prostu oszczędzam energię.
- Siuś przerwa? - zapytałam znienacka
- Co?
- Co się śmiejesz? Muszę siusiu... - powiedziałam składając ręce na klatce piersiowej
- Aaaaaa, no dobra. Ale przy jakimś barze z kawą czy coś. - dodał
- Bez różnicy.
Na postoju wyleciałam jak strzała i pobiegłam do toalety. To jest minus podróży ze mną. Co chwila siuś przerwa. I oczywiście zatrzymaliśmy się przy Maku. Tak, tak, tak, wiem. Niezdrowe żarcie i w ogóle, ale po kawę to chyba nic nie szkodzi? Wzięłam od Kuby kluczyki i puściłam naszą ulubioną piosenkę.
- Oooo... Dawaj głośniej! - Krzyknął między słowami muzyki - Jak ją włączyłaś?
- No z telefonu. Wzięłam ze sobą kabelek.
- Mądrą mam siostrę. Jedziemy?
- Jasne, tylko otwórz okna bo gorąco
- Klima Ci nie starczy? - zapytał upijając kawę
- Jestem osobą wymagającą. - powiedziałam po czym dostałam kuksańca w biodro.
Przez kolejne godziny jechaliśmy śpiewając. Pewnie osoba trzecia by miała dość po pięciu minutach. Muzyka jest całym moim życiem i śpiewam zawsze, dosłownie. Raz na lekcji dostałam przez to uwagę...
- Powinnaś śpiewać, ale wiesz tak już na poziomie zaawansowanym. - wypalił
- Ja? Hahahahaha! Nie żartuj. Żeby reszcie świata padł słuch? No bez przesady, ale jeszcze tak wredna nie jestem...
- Ale ja Ci mówię to na poważnie!
- Pogadamy kiedy indziej.
Po czym nie chciało mi się już śpiewać. Nie przez to co powiedział, ale tak po prostu...
...
...
...
- Paulina! Jesteśmy już w Dortmundzie. - Mówił szarpiąc mnie za ramię.
Odmruczałam mu, iż zrozumiałam i poszłam dalej w kime.
- Jeszcze muszę zajechać do jednego miejsca.
Zasnęłam.
Pamiętacie kiedy byliście mali i działał tak zwany teleport? Zasypiało się na kanapie, a budziło w łóżku? Oj taaak. Właśnie się to stało.
Obudziłam się na wielkim łóżku gdzie na przeciwko było lustro. Ogarnęłam trochę wygląd i zeszłam po schodach, nie spodziewając się niczego. Domu nie znałam, ponieważ nigdy w nim nie byłam. Wrażenie że schody nie miały końca nikło kiedy zobaczyłam wielki salon. Przystrojony tak jak lubię. Wiem już co będzie moim ulubionym miejscem w tym domu. Klasycyzm połączony z modernizmem. Oglądałam każdą ozdobę, zdjęcia uśmiechniętych dzieci, małżeństwa i inne. Po czym zauważyłam, że Kuba nie ma żadnego zdjęcia ze mną. Już wiem co będzie pomysłem na prezent na urodziny.
Pokój połączony z kuchnią tez przestronną i funkcjonalną. Na blacie leżała karteczka z moim imieniem. Wzięłam i przeczytałam...
Jestem z dziewczynami Na zakupach i u lekarza,
 ponieważ przez mój wyjazd Oliwka zachorowała. Kocham Kuba :* 
ps. Jedzenia masz w lodówce ;)
Skoro jedzenie jest w lodówce to czemu nie? Otwierałam już spiżarkę, kiedy zadzwonił jakże donośny dzwonek. Pierwsza myśl... Jeżeli to któryś z piłkarzy? Jezu! Przecież ja na zawał serca padnę! A mój niemiecki... och nie...! W czasie moich przemyśleń przed lustrem w korytarzyku rozbrzmiał drugi raz. Okey ide... wdech i wydech
- Hej jest Kuba? - powiedział mężczyzna, który z twarzy nie był mi znany
- Eee, yyy ... Nie? - Nie serio tyle zdołałam powiedzieć po Niemiecku? - A coś przekazać?
- Tak, że był Jerzy Brzęczek.
- A, Pan menadżer Kuby! To zapraszam do środka. - Powiedziałam w ojczystym języku otwierając szerzej drzwi
- Nie dziękuję, nie będę przeszkadzał. Zadzwonię do niego później. - dodał żegnając się
- Do zobaczenia!
Wróciłam do moich wiosennych kanapek i wyszłam na taras siadając na schodku i odpoczywając w tej duszności na dworze. Nigdy tak nie było gorąco! Ja się topie!
Wzięłam koc leżący na stoliku i położyłam się na trawie pod parasolem.
- Hej!
Słysząc te głośne powitanie, wystraszyłam się jak nigdy.  Co to za głos? Odwróciłam się i spojrzałam w jego kierunku...

 __________________________________
Hej!
Tak wiem nie było mnie w tamtym tygodniu na blogu.
Za co przepraszam, ale będę szczera... złapałam choróbsko i mimo, iż jeszcze nie jestem zdrowa dodałam ten rozdział. Więc za jakieś niezrozumiałości przepraszam ;D
Wiec dojechaliśmy do Ula! :D
Wszędzie żółto czarno, ale dla mnie to nie przeszkadza :)

Jak zawsze zostaw po sobie ślad ( najlepiej w postaci komentarza i obserwatora ;D ), a rozdział pojawi się jak najszybciej :::D

Pozdrawiam i widzimy się pod następnym rozdziałem! Paa  :*



sobota, 5 marca 2016

Rozdział 2

Może i trudno w to uwierzyć, ale czy los próbuje mi pomóc? Mimo, że ja się z nim pokłóciłam? A może to po prostu Kuba i jego opiekuńczość względem mnie?
Skończyłam właśnie pakować drugą walizkę. Na zegarze widniała piąta piętnaście. I tym sposobem nie przespałam nocy i jednocześnie powstrzymując się od złych emocji. Zaraz wstanie babcia, która oznajmi, iż idzie na bazarek i czy czegoś mi nie kupić.
Zdążyłam się jeszcze przebrać w letnią piżamkę z delfinem i wskoczyć do łóżka by zdrzemnąć się na parę godzin.
Czując podświadomie w śnie, że się zaraz obudzę próbowałam się zmusić do snu...
Oczywiście jak to na ten dom przystało nigdy tu nudno nie było...
- Pauuuulina! - Krzyczał mój ukochany braciszek szarpiąc mną impulsywnie w łóżku na boki
- Jezu! We..we..weź mnie zostaw! - Mówiłam z przerwami jednocześnie ziewając
- Helena mam zawał! Ale mnie nastraszyłaś mała jędzo!
- Ja czemu? - Mówiąc te słowa myślałam, że od wczoraj coś się zmieniło... Niestety nie.
- Wołaliśmy się z milion razy a ty nadal nic! Wiesz jakie ja już myśli miałem wchodząc po schodach do ciebie?! - Spojrzałam na niego z powagą i ona na mnie, ale i tak się skończyło na bitwie na poduchy i głupawką.
No nieźle przed wyjazdem będę musiała również posprzątać pióra, które są wszędzie...dosłownie!
Jak babcia to zobaczy to wesoła nie będzie.
- Dobra koniec! - krzyknęłam i spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie - Jezu trzynasta za pięć?!
- I dziwne, że jeszcze babcia tu nie zawitała co nie?
- Babcia już do was zawituje! - mówiła głośnym tonem wchodząc po schodach, a gdy dotarła - Świeć Panie nad ich duszą... Co tu się stało?!
- To moja wina, sprowokowałem ją i tak jakoś, ten... - Czy właśnie powiedział to Kuba?
- Dzieciaki to już jedenasta w tym roku, a ja...
- Odkupie!
- Ja się dołożę! - dodałam
- Uważaj, żeby zwierzaki tego nie zjadły. A teraz chodźta ino na obiad! - wyszła zamykając za sobą drzwi
- No nieźle. - westchnęłam
- Zwierzaki?
- No tak. - zabrałam go do akwarium - Żółwie, właściwie to żółwice, malutki. To Jaś, a to Geralt. - Kuba podrapał się po głowie oznajmiając, że nic nie rozumie. - Nie pytaj dlaczego. To długa historia.
Oboje zeszliśmy na obiad siadając razem w gronie z Kubą, Babcią i Dawidem(?!). Czy ja go wczoraj nie zobaczyłam? Dla pewności przytuliłam go i nasze przywitanie "elo żelo".
Obiad jak zwykle polski. Czyli mój ulubiony. Po zjedzeniu Kuba przebrał się i wyszedł z domu oznajmiając, że wybiera się na stare śmieci. Mówiąc to miał na myśli kolegów, boisko i piłkę.
Babcia zdrzemnęła się, a ja z Dawidem grałam w fifę na laptopie.
Myślami błądzę czemu tak nie jest codziennie? Dwóch braci obok. Wygłupy i zabawa. Spokój i osoba obok od której czujesz, że jesteś dla niego jedną z najważniejszych osób na świecie. Może ja już po prostu dorastam i nie ma już tych beztroskich chwil? Zastępują je problemy, których z dnia na dzień będzie nabywać...?
Tym czasem wrócił Kuba i przywiózł coś na poprawę humoru. Co to było? Nie, to nie był alkohol, ale moje ulubione...Pizza! Zanim wszedł do kuchni zdążyłam wyjąć sosy i wziąć pudełko na stół.
Babci kupił coś co ona lubi, pierogi ze szpinakiem i pietruszką. Osobiście to odchodzę od zieleniny jak najdalej.
Teraz czas pożegnania. Dawid wraca już do siebie. Łzy spływały ze smutku, nie wiem kiedy go znów zobaczę? Wziął mnie w ramiona i nie mogłam go od siebie odkleić.
- Mała, nie płacz... na pewno się zobaczymy, a może to bezie szybciej niż myślisz? - spojrzał na mnie z uśmiechem i znów przytulił.
- Nie jestem mała!- krzyknęłam ze śmiechem i dźgnęłam go palcem w brzuch.
- Babcia ona jest agresywna! Do izolatki z nią!
I odjechał. No cóż już tak jest. Co Ale co będzie jak ja wyjadę i Babunia zostanie sama? Przecież ja będę się o nią niezmiernie martwić. Ma tutaj parę lat młodszą koleżankę Panią Irenkę. Ta kobieta to przebój! Niby plotkara, ale jednak co ona nie wymyśli i od siebie doda to zawsze jest historia z życia wzięta.
Dochodzi  dziesiąta w nocy. Wzięłam kąpiel z toną piany, która się poza nią wylewała, po czym siedziałam w łóżku i przeglądałam social-media.
Jezu... jutro wyjadę do Dortmundu! Do mojej ulubionej drużyny, ludzi, atmosfery. Będę mogła żyć z satysfakcją, iż " moi ludzie " są tuż po drugiej stronie ulicy.
Na pamiątkę dodałam na instagram'a zdjęcie z podpisem: Już jutro :D
Po czym wpadł Kuba...
- Nie mogę spać. - dodał trzymając w ręku swojego ulubionego jaśka. Tak właśnie jaśka.
- Niby stary, a jednak " z jaśkiem " - powiedziałam ze śmiechem akcentując kolejne słowa. Przesunęłam się i wskazałam miejsce obok siebie
- Powinienem się teraz na ciebie obrazić shreku. - dodał chowając się pod kołdrę.
- Teraz ja też.- dobrze wie, że nie lubię jak tak na mnie mówili
- Ta kołdra jest za mała na nas dwóch - Zaśmiałam się - po czym mnie przytulił i już była dobra.
nastała cisza i było słychać tylko żółwice, zegar i świerszcza za oknem. Zasnął? Nie jeszcze nie bo nie chrapie...
- Kuba. Mogę Ci zadać pytanie? - nie odpowiedział
- Kuba! - po czym oberwał z mojej nogi.
- Yyy co? Tak jasne, jasne! - zerwał się i jąkał
- A co z moimi żółwiami?- zapytałam
- A co ma być?
- No ja ich nie mogę zostawić, są moimi przyjaciółkami. - dodałam patrząc na nie.
- Możemy nalać im trochę wody i zabezpieczyć przed urazami w aucie.
- Jeju jesteś najlepszy! - przytuliłam się i próbowałam zasnąć

Następny Dzień
Szmery z dołu i głośne rozmowy Kuby z Babunia zmusiły mnie do otworzenia powiek. Jak to światło strasznie reźiło w oczy! Bolały! Ałć!
Przez moje zamknięte oczy i nieuwagę, próbując wstać z łóżka to z niego spadłam!
- Cholera jasna! - wypaliła trzymając się z kostkę.
- O już wstałaś? - Wpadł braciak nie wiadomo skąd - Coś ci się stało? Pokaż!
- Nie spadłam z łóżka na podłogę i się walnęłam, ale to chwilowe.
Nim skończyłam to mówić on już trzymał w ręku maść na stłuczenia i bandaż
- Serio bandaż w pieski? - spojrzałam na niego z wypisanym na czole " Jaja sobie robisz "?
- No co? Agata mi spakowała apteczkę na drogę , a Oliwka kazała spakować bandaż w pieski. Bynajmniej będzie ci wesoło
Zeszłam na dół już wykąpana i przebrana chowając bandaż przed babcią, aby się nie martwiła. Kuba to po kimś ma ;)
Spakowałam resztę kosmetyków, których nie było zbyt dużo, telefon, mp3 do podręcznego bagażu kiedy wszedł...
- Nie pakuj laptopa. - oznajmił trzymając ręce na klatce piersiowej
- Czemu?
- U nas są trzy - dodał a ja w myślach powiedziałam: ja mam jeden ledwo działający. - z resztą z babcią raczej będziesz chciała pogadać twarzą w twarz.
- Ale...
- Nie i koniec! - zaśmialiśmy się - A teraz gdzie reszta twojego pakunku?
Wskazałam palcem na dwie małe walizki
- To tyle?
- Tak. Nie jadę na długo, a ciuchów też nie mam dużo. W szafie prawie nic nie ma
- No dobra to chodź. - Wziął moje walizki i zszedł na dół.
Babcia czekała już na podwórku, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować. Pomogłam Kubie chować nasze rzeczy i podeszłam do najważniejszej...
- Córciu moja kochana. Baw się tam dobrze i odetchnij. Pewno będzie Ci tam lepiej. Tam są Twoje marzenia więc spełnij je!- powiedziała, a ja widziałam, że łzy już jej lecą. - A ino poznasz tam wartościowych ludzi.
Po czym pożegnała się z moim kierowcą, Ja w samochodzie to wyłam jak bóbr. W końcu to będzie nasza najdłuższa rozłąka.
- Kuba stój! - krzyknęłam po czym się zatrzymał


________________________________
No i to koniec! Spokojnie, koniec działu drugiego
Jesteś ciekaw/a co będzie dalej?
Ja ci powiem, ale twoim zadaniem jest jak zawsze zostawienie po sobie znaku
#wymuszanie :D :D

sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 1

Koniec i początek. Właśnie zbliżam się do bramek mojej życiowej autostrady. I tek kilka minut dzieli mnie od tego czy się podniosą. W skrócie... spóźniona biegnę po wyniki matur. To ten moment, ta koperta odpowie mi na resztę życia. Marzenia studiów dziennikarskich. Konkretniej sportowych. Gdyby nie moi bracia nigdy nie pomyślałabym , iż wybiorę taki kierunek.
Speszona wyszukując tego nieszczęsnego pokoju, kątem oka umknęła mi koleżanka z klasy ze swoją nieszczęsną kopertą. Czemu koleżanka, a nie przyjaciółka? Brak mi zaufania do ludzi. Szczerze? Nigdy nie miałam prawdziwych przyjaciół. Jestem typem samotnika, który po nocach zamiast się uczyć czyta ulubione fan fiction.
- Hej. Widzę, że masz już wyniki? - przez moją zadyszkę ledwo co da się zrozumieć
- Tak. Mimo to nadal mam nogi z waty...
- Powiesz mi gdzie je odbiorę?
- Jasne.
Ten moment kiedy proszą cię o dowód i czujesz się staro lub w niektórych przypadkach bardzo młodo.
Kierując się na przystanek spotykałam maturzystów z wypisanymi słowami na twarzy "Zdałem, idziemy pić!". Myśl, iż więcej nie spotkam ludzi z klasy jakoś mnie nie przerażała. Wręcz nie będę beczeć za klasowymi modelkami, które rozryczały się na całego i wyglądały jak po wrzucaniu węgla do piwnicy...
Autobus zatrzymał się na moim przystanku. Wciąż nie otworzyłam tej cholernej koperty. Czekam aż w razie innych wyników niż się spodziewam pocieszy mnie babcia. To ona mimo wszystko znajdzie jakieś pozytywy, które na pewno w życiu wykorzystam.
Naciskając klamkę od razu da się wyczuć to ciepło i zapach kochanych pierogów z kapustą i grzybami. Wyczekiwała mnie... bardziej moich wyników. Siedziała dziergając skarpetki dla mnie na zimę w ulubionym fotelu.
- Hej już jestem!
- I jak? - podskoczyła jak z gorącego fotela
- Jeszcze nie otworzyłam.
- To na co Ty czekasz?!
- Babciu, boję się, cholernie się boję - mówiłam pół płaczem przytulając się do niej
- Zrobić to za Ciebie?
- Mogłabyś? - podałam jej kopertę, otworzyła, a ja zasłoniłam twarz dłońmi
Po krótkiej chwili spojrzała na mnie i wyciągnęła ręce.
- Boże Paulinko - Przytuliła mnie z całej siły, a ja rozryczałam się na całego.
Właśnie tego się obawiałam. Cholernej kompromitacji. Zrozumiałam, że już nic więcej w życiu nie osiągnę. Całe plany... Najgorsze, że cała moja nauka poszła na marne. Jestem leniwa. Wiem! Ale nie na tyle żeby nie zdać matury! Więc dlaczego?! Weekendy nauka, po szkole nauka, święta nauka. Nawet nie miałam jak dorobić. Jestem na stałym utrzymaniu babci.
Próbowała mnie uspokoić. Ja nie mając już sił do płaczu upadłam na kolana. Czy to oznaczało poddanie się? Tak. Ona usiadła obok mnie mimo iż ma pewne trudności. Dopiero po długim czasie się uspokoiłam. Trudno to nazwać uspokojeniem. Bardziej chwilą przerwy od depresji.
Od kilku godzin siedzę w pokoju na poddaszu patrząc na ten deszcz który upada tak swobodnie bez żadnych przeszkód, czego nie można powiedzieć o mnie. Babula co chwile przynosi mi jedzenie, picie i zapytania "jak się czuję", "czy coś jeszcze potrzebuję?". Za każdym razem odpowiadał jej świerszcz za oknem. Odpuściłam...
Następny Dzień.
Z myślą, iż mam spojrzeć na świat, który ma mnie za nieudacznika, odechciewało mi się wstawać. Zmusiło mnie ciepło, przez które musiałam otworzyć okno. Piękne słońce, ciepełko, szum liści... to nie dla mnie.
Skorzystałam z toalety, poszłam na dół po wodę i przywitałam się z Babunią i wróciłam na  swoje poddasze. Mając nadzieję, że wczorajsze wydarzenia to po prostu kiepski sen, wyjęłam świstki z szuflady i przeczytałam. Czegoż innego mogłam się spodziewać? Przecież nic od wczoraj nie mogło się zmienić.
Włączyłam ledwo działający komputer i oglądałam powtórki meczy pszczółek. Żołądek domagał się jedzenia. I tak nic nie zjem. Może to dobrze? W sumie i tak chuda nie jestem. I to nie jest tak, że ważę 50 kg i tak sobie mówię, bo ważę dużo więcej przy niskim wzroście. Jestem po prostu przeciwieństwem Kuby i Dawida. Chociaż w sumie... jakby nie patrzeć to oboje z Kubą jesteśmy uparci, za co często dostawaliśmy po uszach..Będąc nadal w piżamie i przeglądając usłyszałam kroki na schodach. Pewnie znów babcia, biedulka musi się męczyć po tych schodach przeze mnie. Odwróciłam wzrok w stronę okna.
- Hej. - Znam ten głos. Kuba!
Mimo to nie odpowiedziałam
- Jak się czujesz? - w tym momencie nie wytrzymałam i wybuchnęłam
- A jak mam się czuć?! - krzyknęłam - Życie, marzenia, plany! Wszystko legło w gruzach! Rozumiesz?!
- Słuchaj... - chciał mnie przytulić
- Nie! Ty już masz wszystko. Rodzinę, dom, pieniądze, miłość wymarzoną prace! A ja?! Truskolasy, zero znajomych, brak pracy! Nie tego chciałam.
- Ale to nie Tw...
-To moja wina! Zrozumcie to w końcu. - W tym momencie złapał mnie i mocno przytulił.
-To Ty zrozum. Papierek nie musi wszystkiego zmieniać. To są tylko przesądy. Musisz sobie dać tylko pomóc, bo samemu nić nie zdołasz.
Miał rację. Egoizmem niczego nie wygram. A szczególnie życia.
Poprosiłam aby zostawił mnie samą i też to uczynił.
Siedziałam samotnie z moją Beyonce w uszach. Wraz z nią zeszłam na dół się umyć i coś zjeść, chociaż napić się herbaty. Kierowałam się w stronę schodów kiedy krzyknął Kuba.
- Shreku! Chodź na chwilę - nie cierpię jak tak na mnie mówi, ale już się przyzwyczaiłam.
- Czego?
- Słuchaj... Postanowiliśmy z Babcią, iż zabieram Cię ze sobą na jakiś czas do Dortmundu.
- Co? Dlaczego? Tu jest mi dobrze. - Przeleciało mi to obok ucha i poszłam do siebie.
Na długo nie zostałam sama. tuż za mną szedł Kuba, zamykając za sobą drzwi.
- Nie chciałabyś zobaczyć jak tam teraz jest? - wzruszyłam ramionami - byłaś tam tyle lat temu.
- Nie tęskno mi tam. Z resztą mój niemiecki...
- Nauczysz się! - podskoczyła aż - Piszczu, Lewy i reszta Cię nie widzieli już od dawna.
- Na potwora nie muszą, tylko cierpieć będą...
- Ej! Nie mów tak! Mamy te same geny, a ja brzydki nie jestem. - Nie wytrzymaliśmy i parchnęliśmy śmiechem. - Śmiejesz się! Czyli nie jest tak źle.
Właśnie to w nim uwielbiam..Zawsze rozśmieszy, a w szczególności mnie.
- Jest i koniec. Kuba daj już sp...
- I zobaczyłabyś tą "piękną" lamowatą mordkę na żywo. - wskazał w cudzysłowie Reus'a
- Co skąd Ty?!
- Historia przeglądarki... fan fiction...Marco Reus - poruszył zabawnie brwiami
- Idź sobie. - po czym rzuciłam go poduszką i wyszedł z pokoju.
Też ma co czytać. Moją pewną część życia. Chociaż ta lama nie ukrywam jak i większość dziewczyn, brzydka nie jest. Wzięłam telefon i otworzyłam moją szafę wnet wparował braciszek i powiedział:
- Czyli jedziesz? Pojutrze godzina piąta rano!

_______________________________________________
BUM! Rozdział pierwszy!
Jakieś opinie?

Zastrzeżenia?
Zostaw po sobie znak i to wszystko 8_8
Paaaa :D
Dodaj tego bloga do opcji, których czytasz wszystkie inne i bądź na bieżąco :)

środa, 24 lutego 2016

Prolog

Jestem Paulina Błaszczykowska. Skojarzyłeś mnie z Kubą? Pewnie nie Ty jeden. 
W każdym razie mam 17 lat i z góry całe życie do przekreślenia. 
Kiedy miałam trzy lata straciłam matkę. Ojciec poszedł siedzieć. 
Wychowuje mnie Babcia Felicja. 
Oparcie mam tylko w niej i wśród moich braci. Kuba przyjeżdża tylko na wypadające uroczystości i na krótko. 
Dawid zajęty swoją rodziną. 
Przyjaciele się ode mnie odwrócili, a ja nadal nie mam pojęcia dlaczego? 
Może trudno w to uwierzyć, ale byłam na meczu pszczółek tylko raz w życiu i to kilka lat temu. Przez tą całą historię mojego życia, zmieniłam się bardzo. 
Dokładnie rok temu, kiedy poprosiłam Kubę aby powiedział mi wszystko od początku. 
Teraz idę do szkoły po moje wyniki matur...








________________________________________________________________
Notatka Ode Mnie:

Więc przeczytałeś prolog? To świetnie!
Zostaw po sobie jakikolwiek ślad, a dla mnie to będzie motywacja by ukazać wam nową historię.

Teraz pozostaje czekać na pierwszy rozdział! Paaaa... :D