sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 1

Koniec i początek. Właśnie zbliżam się do bramek mojej życiowej autostrady. I tek kilka minut dzieli mnie od tego czy się podniosą. W skrócie... spóźniona biegnę po wyniki matur. To ten moment, ta koperta odpowie mi na resztę życia. Marzenia studiów dziennikarskich. Konkretniej sportowych. Gdyby nie moi bracia nigdy nie pomyślałabym , iż wybiorę taki kierunek.
Speszona wyszukując tego nieszczęsnego pokoju, kątem oka umknęła mi koleżanka z klasy ze swoją nieszczęsną kopertą. Czemu koleżanka, a nie przyjaciółka? Brak mi zaufania do ludzi. Szczerze? Nigdy nie miałam prawdziwych przyjaciół. Jestem typem samotnika, który po nocach zamiast się uczyć czyta ulubione fan fiction.
- Hej. Widzę, że masz już wyniki? - przez moją zadyszkę ledwo co da się zrozumieć
- Tak. Mimo to nadal mam nogi z waty...
- Powiesz mi gdzie je odbiorę?
- Jasne.
Ten moment kiedy proszą cię o dowód i czujesz się staro lub w niektórych przypadkach bardzo młodo.
Kierując się na przystanek spotykałam maturzystów z wypisanymi słowami na twarzy "Zdałem, idziemy pić!". Myśl, iż więcej nie spotkam ludzi z klasy jakoś mnie nie przerażała. Wręcz nie będę beczeć za klasowymi modelkami, które rozryczały się na całego i wyglądały jak po wrzucaniu węgla do piwnicy...
Autobus zatrzymał się na moim przystanku. Wciąż nie otworzyłam tej cholernej koperty. Czekam aż w razie innych wyników niż się spodziewam pocieszy mnie babcia. To ona mimo wszystko znajdzie jakieś pozytywy, które na pewno w życiu wykorzystam.
Naciskając klamkę od razu da się wyczuć to ciepło i zapach kochanych pierogów z kapustą i grzybami. Wyczekiwała mnie... bardziej moich wyników. Siedziała dziergając skarpetki dla mnie na zimę w ulubionym fotelu.
- Hej już jestem!
- I jak? - podskoczyła jak z gorącego fotela
- Jeszcze nie otworzyłam.
- To na co Ty czekasz?!
- Babciu, boję się, cholernie się boję - mówiłam pół płaczem przytulając się do niej
- Zrobić to za Ciebie?
- Mogłabyś? - podałam jej kopertę, otworzyła, a ja zasłoniłam twarz dłońmi
Po krótkiej chwili spojrzała na mnie i wyciągnęła ręce.
- Boże Paulinko - Przytuliła mnie z całej siły, a ja rozryczałam się na całego.
Właśnie tego się obawiałam. Cholernej kompromitacji. Zrozumiałam, że już nic więcej w życiu nie osiągnę. Całe plany... Najgorsze, że cała moja nauka poszła na marne. Jestem leniwa. Wiem! Ale nie na tyle żeby nie zdać matury! Więc dlaczego?! Weekendy nauka, po szkole nauka, święta nauka. Nawet nie miałam jak dorobić. Jestem na stałym utrzymaniu babci.
Próbowała mnie uspokoić. Ja nie mając już sił do płaczu upadłam na kolana. Czy to oznaczało poddanie się? Tak. Ona usiadła obok mnie mimo iż ma pewne trudności. Dopiero po długim czasie się uspokoiłam. Trudno to nazwać uspokojeniem. Bardziej chwilą przerwy od depresji.
Od kilku godzin siedzę w pokoju na poddaszu patrząc na ten deszcz który upada tak swobodnie bez żadnych przeszkód, czego nie można powiedzieć o mnie. Babula co chwile przynosi mi jedzenie, picie i zapytania "jak się czuję", "czy coś jeszcze potrzebuję?". Za każdym razem odpowiadał jej świerszcz za oknem. Odpuściłam...
Następny Dzień.
Z myślą, iż mam spojrzeć na świat, który ma mnie za nieudacznika, odechciewało mi się wstawać. Zmusiło mnie ciepło, przez które musiałam otworzyć okno. Piękne słońce, ciepełko, szum liści... to nie dla mnie.
Skorzystałam z toalety, poszłam na dół po wodę i przywitałam się z Babunią i wróciłam na  swoje poddasze. Mając nadzieję, że wczorajsze wydarzenia to po prostu kiepski sen, wyjęłam świstki z szuflady i przeczytałam. Czegoż innego mogłam się spodziewać? Przecież nic od wczoraj nie mogło się zmienić.
Włączyłam ledwo działający komputer i oglądałam powtórki meczy pszczółek. Żołądek domagał się jedzenia. I tak nic nie zjem. Może to dobrze? W sumie i tak chuda nie jestem. I to nie jest tak, że ważę 50 kg i tak sobie mówię, bo ważę dużo więcej przy niskim wzroście. Jestem po prostu przeciwieństwem Kuby i Dawida. Chociaż w sumie... jakby nie patrzeć to oboje z Kubą jesteśmy uparci, za co często dostawaliśmy po uszach..Będąc nadal w piżamie i przeglądając usłyszałam kroki na schodach. Pewnie znów babcia, biedulka musi się męczyć po tych schodach przeze mnie. Odwróciłam wzrok w stronę okna.
- Hej. - Znam ten głos. Kuba!
Mimo to nie odpowiedziałam
- Jak się czujesz? - w tym momencie nie wytrzymałam i wybuchnęłam
- A jak mam się czuć?! - krzyknęłam - Życie, marzenia, plany! Wszystko legło w gruzach! Rozumiesz?!
- Słuchaj... - chciał mnie przytulić
- Nie! Ty już masz wszystko. Rodzinę, dom, pieniądze, miłość wymarzoną prace! A ja?! Truskolasy, zero znajomych, brak pracy! Nie tego chciałam.
- Ale to nie Tw...
-To moja wina! Zrozumcie to w końcu. - W tym momencie złapał mnie i mocno przytulił.
-To Ty zrozum. Papierek nie musi wszystkiego zmieniać. To są tylko przesądy. Musisz sobie dać tylko pomóc, bo samemu nić nie zdołasz.
Miał rację. Egoizmem niczego nie wygram. A szczególnie życia.
Poprosiłam aby zostawił mnie samą i też to uczynił.
Siedziałam samotnie z moją Beyonce w uszach. Wraz z nią zeszłam na dół się umyć i coś zjeść, chociaż napić się herbaty. Kierowałam się w stronę schodów kiedy krzyknął Kuba.
- Shreku! Chodź na chwilę - nie cierpię jak tak na mnie mówi, ale już się przyzwyczaiłam.
- Czego?
- Słuchaj... Postanowiliśmy z Babcią, iż zabieram Cię ze sobą na jakiś czas do Dortmundu.
- Co? Dlaczego? Tu jest mi dobrze. - Przeleciało mi to obok ucha i poszłam do siebie.
Na długo nie zostałam sama. tuż za mną szedł Kuba, zamykając za sobą drzwi.
- Nie chciałabyś zobaczyć jak tam teraz jest? - wzruszyłam ramionami - byłaś tam tyle lat temu.
- Nie tęskno mi tam. Z resztą mój niemiecki...
- Nauczysz się! - podskoczyła aż - Piszczu, Lewy i reszta Cię nie widzieli już od dawna.
- Na potwora nie muszą, tylko cierpieć będą...
- Ej! Nie mów tak! Mamy te same geny, a ja brzydki nie jestem. - Nie wytrzymaliśmy i parchnęliśmy śmiechem. - Śmiejesz się! Czyli nie jest tak źle.
Właśnie to w nim uwielbiam..Zawsze rozśmieszy, a w szczególności mnie.
- Jest i koniec. Kuba daj już sp...
- I zobaczyłabyś tą "piękną" lamowatą mordkę na żywo. - wskazał w cudzysłowie Reus'a
- Co skąd Ty?!
- Historia przeglądarki... fan fiction...Marco Reus - poruszył zabawnie brwiami
- Idź sobie. - po czym rzuciłam go poduszką i wyszedł z pokoju.
Też ma co czytać. Moją pewną część życia. Chociaż ta lama nie ukrywam jak i większość dziewczyn, brzydka nie jest. Wzięłam telefon i otworzyłam moją szafę wnet wparował braciszek i powiedział:
- Czyli jedziesz? Pojutrze godzina piąta rano!

_______________________________________________
BUM! Rozdział pierwszy!
Jakieś opinie?

Zastrzeżenia?
Zostaw po sobie znak i to wszystko 8_8
Paaaa :D
Dodaj tego bloga do opcji, których czytasz wszystkie inne i bądź na bieżąco :)

2 komentarze:

  1. Dzisiaj tutaj trafiłam i nie żałuję wspaniałe opowiadanie. Zostaję. Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń