sobota, 28 maja 2016

Rozdział 5

Może i to nie realne, a może realne, ale gdy już mogłam z większą łatwością otworzyć oczy ujrzałam 
Marco. Czy to sen...Uśmiechem siedząc na fotelu obok mnie i Oliwi, która jak widać nie opuści mnie nawet w chorobie, rozbrzmiał ten niemiecki głos
- Hej.
Spojrzałam pół okiem i w dodatku spod kołdry. Udawaj, że dale śpisz może nie będzie chciał rozmawiać. Lekko wysunięte wysokie, pół metrowe czoło było widać spod kołdry.
- Wiem, że nie śpisz, ale zaraz przyjdzie lekarz.
- Jaki lekarz? - zapytałam ledwo słyszalnym głosem
- Czyli jednak nie śpisz? - Cholera ma mnie. Tylko dlatego, że mam dosyć lekarzy i ich nienawidzę. - Ogarnij się trochę, bo zaraz na prawdę przyjdzie. Kuba po niego zadzwonił.
- Nie potrzebny mi... - i nie dokończyłam bo gardło mi nie pozwalało.
- Własnie widzę i słyszę. Jestem na dole jak by co. - rzucił po czym wyszedł z pokoju i usłyszałam spadanie ze schodów, po czym - Nic mi nie jest!
Wstałam powolnie z łózka. W sumie to zwlekłam zwłoki. Spojrzałam w lustro na przeciw łóżka i zobaczyłam ... Jak on mógł ze mną rozmawiać? Wory pod oczami, czerwony nos i kok, który nawet nie jest nieładem artystycznym. Doprowadziłam się do stanu używalności, czyli umyłam się, związałam mokre włosy w turban i ubrałam piżamkę dzienną ;) Dostałam ja od Agaty na poprzednie święta. 
Rozbrzmiał dzwonek do drzwi. No cóż człowiek chory, a ja nie chcę przesiedzieć w tym łóżku cały wyjazd. usiadłam na fotelu w moim pokoju i czekałam na lekarza. Puki, puk
- Proszę! - krzyknęłam jak tylko mogłam.
- Oho, Dzień Dobry słyszę, że z głosem nie dobrze - On mówił po Polsku!
- Niestety nie. Złapało mnie jakieś choróbsko po przyjeździe tutaj.
- Może zaraziła się Pani od małej? Albo podczas podróży...
- Możliwe. Z Oliwią przebywam praktycznie zawsze, a podróż nie minęła mi zbyt dobrze...- dodałam z grymasem.
- Okej to proszę się rozebrać...- powiedział wkładając stetoskop do uszu
- Emmm, Czy mógłbyś... - wskazałam Marco drzwi.
- Eee, ta jasne, już idę - po czym walnął buraka i wyszedł.

Mam wrażenie, że te badania trwają wieczność. Jeszcze to zimno tego metalu na szyi i plecach brrr....
Ostatecznie dowiedziałam się, że mam początkowe stadium anginy i mam jeść dużo lodów. Właśnie nie mogę w to tak samo uwierzyć.
Lekarz podał mi receptę po czym założyłam grubą bluzę i zeszłam na dół.
Nie słyszałam małej Oliwii. Małe dzieci lubią dużo spać, a szczególnie kiedy są chore. 
Dla pewności wychyliła głowę zza korytarza w stronę kuchni upewnić się, że to nadal nie sen a mój idol jest w domu. Może i mam dużą wadę wzroku, ale żeby go nie widzieć. Powoli i cicho szurnęłam w kapciach do kuchni zrobić sobie ciepłą herbatę. O ile dobrze pamiętam to przekazano mi, iż jest ona w szufladzie pod blatem na wysepce.
- O mój Boże!
- Wystarczy Marco... - dodał z uśmiechem trzymając w dłoni szklankę, która przez niego prawie upuściłam. - Wiesz, że jakbyś upuściła ten kubek to brat by Cię zabił?
- Co? Dlaczego? - zapytałam z niezrozumieniem
- Dostał go ode mnie za wygrany zakład o ...
- Nie kończ nie chcę wiedzieć. - rzuciłam, wymijając go.
- Odgrzewam zupę dla was. Zjesz?
- Okey. - po czym usiadłam przy stole obok okna - Zaraz lunie.
- Przesadzasz nie lunie.
- Pamiętam jak jechałam samochodem ze składanym dachem i zaczęło lać. - powiedziałam ze śmiechem, po czym blondyn wybiegł z domu jak na pierwszy gwizdek.
Zupa już się gotowała, kiedy z góry schodziła dziewczynka.
- Hej żabciu. Jesteś głodna. - pokiwała głową. - To idź do stołu ja Ci zaraz dam zupki.
Nałożyłam rosołu małej na jej ulubiony talerzyk z pszczółką Emmą i usłyszałam chrząkanie.
-Ekhm, ekhm. Czy mogłabyś mi dać ręcznik?
- I co słońce na dworze świeci? -powiedziałam z ironią w głosie
- Powinnaś się martwić.
- Dlaczego?
- Twój ulubiony piłkarz może przez to zachorować, a co gorsza nie strzeli gola.
- A skąd Ty wiesz, że jesteś moim ulubionym piłkarzem? - zapytałam podając różowy ręcznik z myszką Miki
- Właśnie to potwierdziłaś.
- Ta jasne. - I wnet trzasnął piorun a ja odskoczyłam waląc prosto w ścianę za mną. - Co Ci tak do śmiechu?
- Ej sieroto.
- Chcesz zamknąć drzwi od drugiej strony?
- A do jakiego pokoju? - Powiedział to poruszając zabawnie brwiami na co ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmieć.
- Mam dość! Koniec. Haha.
Miałam już iść na górę, ale oczywiście rozmowa się nie mogła skończyć od tak.
-Ej! - krzyknął
- Co?
- Właściwie to wiem, że Kuba ma siostrę i tak dalej, ale jak Ty masz na imię?
- Paulina - dodałam i uciekłam już do siebie po drodze jeszcze wracając po zupę.
Zdążyłam jeszcze pooglądać filmiki na YouTubie. Herbatę w temperaturze pokojowej wypiłam jednym duszkiem. Czy to takie dziwne, że ja zawsze popijam po zupie?
Kropelki deszczu spływały po balkonie i po szybie. Tu nawet deszcz pada inaczej niż w Polsce, co dopiero jak psy innym językiem szczekają. Błyskawica ciągle trąciła komin oddalony o jakieś dwa kilometry od domu. W pokoju słychać tylko było muzykę z moich słuchawek i momentalny odgłos pukania do drzwi od mojego pokoju. Weszła Oliwia
- Ciocia, idziesz się z nami pobawić?
- Jasne za chwilkę przyjdę.
Ja się dziwię skąd ona ma tyle siły będąc chora? Poszłabym normalnie spać, a teraz jakoś tak mam ochotę się z nimi pobawić. Wystarczyło tyko otworzyć drzwi, a słychać już było śmiechy i krzyki mojej bratanicy. Zeszła na dół i...
- Ciocia ratuj!- krzyczała i wpadła mi w ręce.
- A co tutaj się dzieje?
- Marcozaurus chce mnie zjeść!
- No to musisz się schować to Cię nie znajdzie! - i uciekła się schować
- A ty? - zapytał
- Co ja? - odpowiedziałam gestykulując rękami
- No uciekaj przez Marcozaurusem
- Jestem tak duża, że ten potwór mnie nie zje, a zresztą za stara jestem
Po chwili żałowałam tego co powiedziałam. Moja ucieczka skończyła się poprzewracanymi meblami i mną jako dywanem na podłodze. Pewnie jakby ktoś teraz tu wszedł mógłby odebrać to trochę inaczej...
- I co nadal uważasz, że Cie nie zjem i Ty jesteś za stara?
- Taaaak - dodałam ledwo oddychając przez siedzącego na mnie blondyna
- Dla mnie kicasz jak sarenka - Oboje nie wytrzymaliśmy i parchnęliśmy śmiechem
- Zostaw ciocie potworze! - krzyknęła dziewczynka zawisając na szyi Marco
Wnet słychać było otwieranie drzwi. Weszli Agata z Kubą i oczywiście nie mogli uwierzyć w ten widok.
- Kanapka! - Krzyknął Ojciec i biegł w naszą stronę
- Nie Kuba, nieee...
Ale to na nic, po chwil byłam tylko kromką chleba, Lama masłem, Kuba serem, a Oliwia ogórkiem. No cóż.
Kiedy już wszyscy ze mnie zeszli wstałam o własnych siłą, ale z ręką pomocniczą Reusa i otrzepałam się z kurzu.
- Teraz mam na sobie damskie perfumy - stwierdził wąchając bluzę
- Było się do mnie nie tulić - odpowiedziałam łapiąc miejscami oddech
- Że co?! -Zapytał zdziwiony Kuba
- Bo wiesz...- zaczął mówić Marco na ucho Kubie
- Bo sytuacja była taka, że Marco dawno nie przytulał kobiety i... - miałam kończyć, ale mi przerwano.
- Jasne, jasne.
- A tak na serio co tu się działo? -zapytał ponownie Kuba
- Śpiewaliśmy sobie.
- Dokładnie - potwierdził
- Jasne... To jakim cudem Ty Paulina jeszcze słyszysz jak z nim śpiewałaś?
- Dzięki stary! - powiedział sugerując sztuczną piątkę.
- Oliwia, czy to prawda? - Jego córka nie wiedziała co powiedzieć
- Tak! - Spojrzeliśmy na siebie i odetchnęliśmy
- Dobra niech wam będzie. Bo wcale nie widzę przewróconych mebli.


__________________
Tylko tyle z tego utraconego rozdziału udało się odzyskać. Tak był dwa razy dłuższy za poprzedni krótszy. Przepraszam na prawdę. Siedziałam od rana aby chociaż trochę uratować. Następny rozdział postaram się dodać szybko, ale też nie chcę aby by był na tak zwany odwal. 
Za błędy jeszcze raz przepraszam, ale operuję tylko telefonem,a nie lubię na nim pisać rozdziałów. 
Dodaję ten rozdział tylko dzięki mojej przyjaciółce, która go udostępniła ze swojego komputera.
Mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali i dacie mi czasu :D
Jeszcze raz przepraszam i Czekam na wasze oceny w komentarzach.
Możecie pisać jak byście widzieli następny rozdział i wgl co chcecie :D
Pozdrawiam i Paa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz