czwartek, 17 marca 2016

Rozdział 3

Po czym pożegnała się z moim kierowcą, Ja w samochodzie to wyłam jak bóbr. W końcu to będzie nasza najdłuższa rozłąka.
- Kuba stój! - krzyknęłam po czym się zatrzymał
- Co jest? - zapytał
- Żółwie. Zapomniałam o nich
- Keep calm. Są za siedzeniem, bezpieczne.
Zapięłam pas ponownie i już spokojna wpatrywałam się w lusterka gdzie oddalał się mój dom.
Kiedy na myśl mi przychodziło, iż jeszcze przed nami kilka godzin jazdy miałam ochotę otworzyć drzwi i wyskoczyć. Pierwsze godziny jak to ja, przespałam. Kuba twierdzi, że jestem leniwa. A wcale tak nie jest,  ja po prostu oszczędzam energię.
- Siuś przerwa? - zapytałam znienacka
- Co?
- Co się śmiejesz? Muszę siusiu... - powiedziałam składając ręce na klatce piersiowej
- Aaaaaa, no dobra. Ale przy jakimś barze z kawą czy coś. - dodał
- Bez różnicy.
Na postoju wyleciałam jak strzała i pobiegłam do toalety. To jest minus podróży ze mną. Co chwila siuś przerwa. I oczywiście zatrzymaliśmy się przy Maku. Tak, tak, tak, wiem. Niezdrowe żarcie i w ogóle, ale po kawę to chyba nic nie szkodzi? Wzięłam od Kuby kluczyki i puściłam naszą ulubioną piosenkę.
- Oooo... Dawaj głośniej! - Krzyknął między słowami muzyki - Jak ją włączyłaś?
- No z telefonu. Wzięłam ze sobą kabelek.
- Mądrą mam siostrę. Jedziemy?
- Jasne, tylko otwórz okna bo gorąco
- Klima Ci nie starczy? - zapytał upijając kawę
- Jestem osobą wymagającą. - powiedziałam po czym dostałam kuksańca w biodro.
Przez kolejne godziny jechaliśmy śpiewając. Pewnie osoba trzecia by miała dość po pięciu minutach. Muzyka jest całym moim życiem i śpiewam zawsze, dosłownie. Raz na lekcji dostałam przez to uwagę...
- Powinnaś śpiewać, ale wiesz tak już na poziomie zaawansowanym. - wypalił
- Ja? Hahahahaha! Nie żartuj. Żeby reszcie świata padł słuch? No bez przesady, ale jeszcze tak wredna nie jestem...
- Ale ja Ci mówię to na poważnie!
- Pogadamy kiedy indziej.
Po czym nie chciało mi się już śpiewać. Nie przez to co powiedział, ale tak po prostu...
...
...
...
- Paulina! Jesteśmy już w Dortmundzie. - Mówił szarpiąc mnie za ramię.
Odmruczałam mu, iż zrozumiałam i poszłam dalej w kime.
- Jeszcze muszę zajechać do jednego miejsca.
Zasnęłam.
Pamiętacie kiedy byliście mali i działał tak zwany teleport? Zasypiało się na kanapie, a budziło w łóżku? Oj taaak. Właśnie się to stało.
Obudziłam się na wielkim łóżku gdzie na przeciwko było lustro. Ogarnęłam trochę wygląd i zeszłam po schodach, nie spodziewając się niczego. Domu nie znałam, ponieważ nigdy w nim nie byłam. Wrażenie że schody nie miały końca nikło kiedy zobaczyłam wielki salon. Przystrojony tak jak lubię. Wiem już co będzie moim ulubionym miejscem w tym domu. Klasycyzm połączony z modernizmem. Oglądałam każdą ozdobę, zdjęcia uśmiechniętych dzieci, małżeństwa i inne. Po czym zauważyłam, że Kuba nie ma żadnego zdjęcia ze mną. Już wiem co będzie pomysłem na prezent na urodziny.
Pokój połączony z kuchnią tez przestronną i funkcjonalną. Na blacie leżała karteczka z moim imieniem. Wzięłam i przeczytałam...
Jestem z dziewczynami Na zakupach i u lekarza,
 ponieważ przez mój wyjazd Oliwka zachorowała. Kocham Kuba :* 
ps. Jedzenia masz w lodówce ;)
Skoro jedzenie jest w lodówce to czemu nie? Otwierałam już spiżarkę, kiedy zadzwonił jakże donośny dzwonek. Pierwsza myśl... Jeżeli to któryś z piłkarzy? Jezu! Przecież ja na zawał serca padnę! A mój niemiecki... och nie...! W czasie moich przemyśleń przed lustrem w korytarzyku rozbrzmiał drugi raz. Okey ide... wdech i wydech
- Hej jest Kuba? - powiedział mężczyzna, który z twarzy nie był mi znany
- Eee, yyy ... Nie? - Nie serio tyle zdołałam powiedzieć po Niemiecku? - A coś przekazać?
- Tak, że był Jerzy Brzęczek.
- A, Pan menadżer Kuby! To zapraszam do środka. - Powiedziałam w ojczystym języku otwierając szerzej drzwi
- Nie dziękuję, nie będę przeszkadzał. Zadzwonię do niego później. - dodał żegnając się
- Do zobaczenia!
Wróciłam do moich wiosennych kanapek i wyszłam na taras siadając na schodku i odpoczywając w tej duszności na dworze. Nigdy tak nie było gorąco! Ja się topie!
Wzięłam koc leżący na stoliku i położyłam się na trawie pod parasolem.
- Hej!
Słysząc te głośne powitanie, wystraszyłam się jak nigdy.  Co to za głos? Odwróciłam się i spojrzałam w jego kierunku...

 __________________________________
Hej!
Tak wiem nie było mnie w tamtym tygodniu na blogu.
Za co przepraszam, ale będę szczera... złapałam choróbsko i mimo, iż jeszcze nie jestem zdrowa dodałam ten rozdział. Więc za jakieś niezrozumiałości przepraszam ;D
Wiec dojechaliśmy do Ula! :D
Wszędzie żółto czarno, ale dla mnie to nie przeszkadza :)

Jak zawsze zostaw po sobie ślad ( najlepiej w postaci komentarza i obserwatora ;D ), a rozdział pojawi się jak najszybciej :::D

Pozdrawiam i widzimy się pod następnym rozdziałem! Paa  :*



sobota, 5 marca 2016

Rozdział 2

Może i trudno w to uwierzyć, ale czy los próbuje mi pomóc? Mimo, że ja się z nim pokłóciłam? A może to po prostu Kuba i jego opiekuńczość względem mnie?
Skończyłam właśnie pakować drugą walizkę. Na zegarze widniała piąta piętnaście. I tym sposobem nie przespałam nocy i jednocześnie powstrzymując się od złych emocji. Zaraz wstanie babcia, która oznajmi, iż idzie na bazarek i czy czegoś mi nie kupić.
Zdążyłam się jeszcze przebrać w letnią piżamkę z delfinem i wskoczyć do łóżka by zdrzemnąć się na parę godzin.
Czując podświadomie w śnie, że się zaraz obudzę próbowałam się zmusić do snu...
Oczywiście jak to na ten dom przystało nigdy tu nudno nie było...
- Pauuuulina! - Krzyczał mój ukochany braciszek szarpiąc mną impulsywnie w łóżku na boki
- Jezu! We..we..weź mnie zostaw! - Mówiłam z przerwami jednocześnie ziewając
- Helena mam zawał! Ale mnie nastraszyłaś mała jędzo!
- Ja czemu? - Mówiąc te słowa myślałam, że od wczoraj coś się zmieniło... Niestety nie.
- Wołaliśmy się z milion razy a ty nadal nic! Wiesz jakie ja już myśli miałem wchodząc po schodach do ciebie?! - Spojrzałam na niego z powagą i ona na mnie, ale i tak się skończyło na bitwie na poduchy i głupawką.
No nieźle przed wyjazdem będę musiała również posprzątać pióra, które są wszędzie...dosłownie!
Jak babcia to zobaczy to wesoła nie będzie.
- Dobra koniec! - krzyknęłam i spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie - Jezu trzynasta za pięć?!
- I dziwne, że jeszcze babcia tu nie zawitała co nie?
- Babcia już do was zawituje! - mówiła głośnym tonem wchodząc po schodach, a gdy dotarła - Świeć Panie nad ich duszą... Co tu się stało?!
- To moja wina, sprowokowałem ją i tak jakoś, ten... - Czy właśnie powiedział to Kuba?
- Dzieciaki to już jedenasta w tym roku, a ja...
- Odkupie!
- Ja się dołożę! - dodałam
- Uważaj, żeby zwierzaki tego nie zjadły. A teraz chodźta ino na obiad! - wyszła zamykając za sobą drzwi
- No nieźle. - westchnęłam
- Zwierzaki?
- No tak. - zabrałam go do akwarium - Żółwie, właściwie to żółwice, malutki. To Jaś, a to Geralt. - Kuba podrapał się po głowie oznajmiając, że nic nie rozumie. - Nie pytaj dlaczego. To długa historia.
Oboje zeszliśmy na obiad siadając razem w gronie z Kubą, Babcią i Dawidem(?!). Czy ja go wczoraj nie zobaczyłam? Dla pewności przytuliłam go i nasze przywitanie "elo żelo".
Obiad jak zwykle polski. Czyli mój ulubiony. Po zjedzeniu Kuba przebrał się i wyszedł z domu oznajmiając, że wybiera się na stare śmieci. Mówiąc to miał na myśli kolegów, boisko i piłkę.
Babcia zdrzemnęła się, a ja z Dawidem grałam w fifę na laptopie.
Myślami błądzę czemu tak nie jest codziennie? Dwóch braci obok. Wygłupy i zabawa. Spokój i osoba obok od której czujesz, że jesteś dla niego jedną z najważniejszych osób na świecie. Może ja już po prostu dorastam i nie ma już tych beztroskich chwil? Zastępują je problemy, których z dnia na dzień będzie nabywać...?
Tym czasem wrócił Kuba i przywiózł coś na poprawę humoru. Co to było? Nie, to nie był alkohol, ale moje ulubione...Pizza! Zanim wszedł do kuchni zdążyłam wyjąć sosy i wziąć pudełko na stół.
Babci kupił coś co ona lubi, pierogi ze szpinakiem i pietruszką. Osobiście to odchodzę od zieleniny jak najdalej.
Teraz czas pożegnania. Dawid wraca już do siebie. Łzy spływały ze smutku, nie wiem kiedy go znów zobaczę? Wziął mnie w ramiona i nie mogłam go od siebie odkleić.
- Mała, nie płacz... na pewno się zobaczymy, a może to bezie szybciej niż myślisz? - spojrzał na mnie z uśmiechem i znów przytulił.
- Nie jestem mała!- krzyknęłam ze śmiechem i dźgnęłam go palcem w brzuch.
- Babcia ona jest agresywna! Do izolatki z nią!
I odjechał. No cóż już tak jest. Co Ale co będzie jak ja wyjadę i Babunia zostanie sama? Przecież ja będę się o nią niezmiernie martwić. Ma tutaj parę lat młodszą koleżankę Panią Irenkę. Ta kobieta to przebój! Niby plotkara, ale jednak co ona nie wymyśli i od siebie doda to zawsze jest historia z życia wzięta.
Dochodzi  dziesiąta w nocy. Wzięłam kąpiel z toną piany, która się poza nią wylewała, po czym siedziałam w łóżku i przeglądałam social-media.
Jezu... jutro wyjadę do Dortmundu! Do mojej ulubionej drużyny, ludzi, atmosfery. Będę mogła żyć z satysfakcją, iż " moi ludzie " są tuż po drugiej stronie ulicy.
Na pamiątkę dodałam na instagram'a zdjęcie z podpisem: Już jutro :D
Po czym wpadł Kuba...
- Nie mogę spać. - dodał trzymając w ręku swojego ulubionego jaśka. Tak właśnie jaśka.
- Niby stary, a jednak " z jaśkiem " - powiedziałam ze śmiechem akcentując kolejne słowa. Przesunęłam się i wskazałam miejsce obok siebie
- Powinienem się teraz na ciebie obrazić shreku. - dodał chowając się pod kołdrę.
- Teraz ja też.- dobrze wie, że nie lubię jak tak na mnie mówili
- Ta kołdra jest za mała na nas dwóch - Zaśmiałam się - po czym mnie przytulił i już była dobra.
nastała cisza i było słychać tylko żółwice, zegar i świerszcza za oknem. Zasnął? Nie jeszcze nie bo nie chrapie...
- Kuba. Mogę Ci zadać pytanie? - nie odpowiedział
- Kuba! - po czym oberwał z mojej nogi.
- Yyy co? Tak jasne, jasne! - zerwał się i jąkał
- A co z moimi żółwiami?- zapytałam
- A co ma być?
- No ja ich nie mogę zostawić, są moimi przyjaciółkami. - dodałam patrząc na nie.
- Możemy nalać im trochę wody i zabezpieczyć przed urazami w aucie.
- Jeju jesteś najlepszy! - przytuliłam się i próbowałam zasnąć

Następny Dzień
Szmery z dołu i głośne rozmowy Kuby z Babunia zmusiły mnie do otworzenia powiek. Jak to światło strasznie reźiło w oczy! Bolały! Ałć!
Przez moje zamknięte oczy i nieuwagę, próbując wstać z łóżka to z niego spadłam!
- Cholera jasna! - wypaliła trzymając się z kostkę.
- O już wstałaś? - Wpadł braciak nie wiadomo skąd - Coś ci się stało? Pokaż!
- Nie spadłam z łóżka na podłogę i się walnęłam, ale to chwilowe.
Nim skończyłam to mówić on już trzymał w ręku maść na stłuczenia i bandaż
- Serio bandaż w pieski? - spojrzałam na niego z wypisanym na czole " Jaja sobie robisz "?
- No co? Agata mi spakowała apteczkę na drogę , a Oliwka kazała spakować bandaż w pieski. Bynajmniej będzie ci wesoło
Zeszłam na dół już wykąpana i przebrana chowając bandaż przed babcią, aby się nie martwiła. Kuba to po kimś ma ;)
Spakowałam resztę kosmetyków, których nie było zbyt dużo, telefon, mp3 do podręcznego bagażu kiedy wszedł...
- Nie pakuj laptopa. - oznajmił trzymając ręce na klatce piersiowej
- Czemu?
- U nas są trzy - dodał a ja w myślach powiedziałam: ja mam jeden ledwo działający. - z resztą z babcią raczej będziesz chciała pogadać twarzą w twarz.
- Ale...
- Nie i koniec! - zaśmialiśmy się - A teraz gdzie reszta twojego pakunku?
Wskazałam palcem na dwie małe walizki
- To tyle?
- Tak. Nie jadę na długo, a ciuchów też nie mam dużo. W szafie prawie nic nie ma
- No dobra to chodź. - Wziął moje walizki i zszedł na dół.
Babcia czekała już na podwórku, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować. Pomogłam Kubie chować nasze rzeczy i podeszłam do najważniejszej...
- Córciu moja kochana. Baw się tam dobrze i odetchnij. Pewno będzie Ci tam lepiej. Tam są Twoje marzenia więc spełnij je!- powiedziała, a ja widziałam, że łzy już jej lecą. - A ino poznasz tam wartościowych ludzi.
Po czym pożegnała się z moim kierowcą, Ja w samochodzie to wyłam jak bóbr. W końcu to będzie nasza najdłuższa rozłąka.
- Kuba stój! - krzyknęłam po czym się zatrzymał


________________________________
No i to koniec! Spokojnie, koniec działu drugiego
Jesteś ciekaw/a co będzie dalej?
Ja ci powiem, ale twoim zadaniem jest jak zawsze zostawienie po sobie znaku
#wymuszanie :D :D