- Kuba stój! - krzyknęłam po czym się zatrzymał
- Co jest? - zapytał
- Żółwie. Zapomniałam o nich
- Keep calm. Są za siedzeniem, bezpieczne.
Zapięłam pas ponownie i już spokojna wpatrywałam się w lusterka gdzie oddalał się mój dom.
Kiedy na myśl mi przychodziło, iż jeszcze przed nami kilka godzin jazdy miałam ochotę otworzyć drzwi i wyskoczyć. Pierwsze godziny jak to ja, przespałam. Kuba twierdzi, że jestem leniwa. A wcale tak nie jest, ja po prostu oszczędzam energię.
- Siuś przerwa? - zapytałam znienacka
- Co?
- Co się śmiejesz? Muszę siusiu... - powiedziałam składając ręce na klatce piersiowej
- Aaaaaa, no dobra. Ale przy jakimś barze z kawą czy coś. - dodał
- Bez różnicy.
Na postoju wyleciałam jak strzała i pobiegłam do toalety. To jest minus podróży ze mną. Co chwila siuś przerwa. I oczywiście zatrzymaliśmy się przy Maku. Tak, tak, tak, wiem. Niezdrowe żarcie i w ogóle, ale po kawę to chyba nic nie szkodzi? Wzięłam od Kuby kluczyki i puściłam naszą ulubioną piosenkę.
- Oooo... Dawaj głośniej! - Krzyknął między słowami muzyki - Jak ją włączyłaś?
- No z telefonu. Wzięłam ze sobą kabelek.
- Mądrą mam siostrę. Jedziemy?
- Jasne, tylko otwórz okna bo gorąco
- Klima Ci nie starczy? - zapytał upijając kawę
- Jestem osobą wymagającą. - powiedziałam po czym dostałam kuksańca w biodro.
Przez kolejne godziny jechaliśmy śpiewając. Pewnie osoba trzecia by miała dość po pięciu minutach. Muzyka jest całym moim życiem i śpiewam zawsze, dosłownie. Raz na lekcji dostałam przez to uwagę...
- Powinnaś śpiewać, ale wiesz tak już na poziomie zaawansowanym. - wypalił
- Ja? Hahahahaha! Nie żartuj. Żeby reszcie świata padł słuch? No bez przesady, ale jeszcze tak wredna nie jestem...
- Ale ja Ci mówię to na poważnie!
- Pogadamy kiedy indziej.
Po czym nie chciało mi się już śpiewać. Nie przez to co powiedział, ale tak po prostu...
...
...
...
- Paulina! Jesteśmy już w Dortmundzie. - Mówił szarpiąc mnie za ramię.
Odmruczałam mu, iż zrozumiałam i poszłam dalej w kime.
- Jeszcze muszę zajechać do jednego miejsca.
Zasnęłam.
Pamiętacie kiedy byliście mali i działał tak zwany teleport? Zasypiało się na kanapie, a budziło w łóżku? Oj taaak. Właśnie się to stało.
Obudziłam się na wielkim łóżku gdzie na przeciwko było lustro. Ogarnęłam trochę wygląd i zeszłam po schodach, nie spodziewając się niczego. Domu nie znałam, ponieważ nigdy w nim nie byłam. Wrażenie że schody nie miały końca nikło kiedy zobaczyłam wielki salon. Przystrojony tak jak lubię. Wiem już co będzie moim ulubionym miejscem w tym domu. Klasycyzm połączony z modernizmem. Oglądałam każdą ozdobę, zdjęcia uśmiechniętych dzieci, małżeństwa i inne. Po czym zauważyłam, że Kuba nie ma żadnego zdjęcia ze mną. Już wiem co będzie pomysłem na prezent na urodziny.
Pokój połączony z kuchnią tez przestronną i funkcjonalną. Na blacie leżała karteczka z moim imieniem. Wzięłam i przeczytałam...
Jestem z dziewczynami Na zakupach i u lekarza,
ponieważ przez mój wyjazd Oliwka zachorowała. Kocham Kuba :*
ps. Jedzenia masz w lodówce ;)
Skoro jedzenie jest w lodówce to czemu nie? Otwierałam już spiżarkę, kiedy zadzwonił jakże donośny dzwonek. Pierwsza myśl... Jeżeli to któryś z piłkarzy? Jezu! Przecież ja na zawał serca padnę! A mój niemiecki... och nie...! W czasie moich przemyśleń przed lustrem w korytarzyku rozbrzmiał drugi raz. Okey ide... wdech i wydech
- Hej jest Kuba? - powiedział mężczyzna, który z twarzy nie był mi znany
- Eee, yyy ... Nie? - Nie serio tyle zdołałam powiedzieć po Niemiecku? - A coś przekazać?
- Tak, że był Jerzy Brzęczek.
- A, Pan menadżer Kuby! To zapraszam do środka. - Powiedziałam w ojczystym języku otwierając szerzej drzwi
- Nie dziękuję, nie będę przeszkadzał. Zadzwonię do niego później. - dodał żegnając się
- Do zobaczenia!
Wróciłam do moich wiosennych kanapek i wyszłam na taras siadając na schodku i odpoczywając w tej duszności na dworze. Nigdy tak nie było gorąco! Ja się topie!
Wzięłam koc leżący na stoliku i położyłam się na trawie pod parasolem.
- Hej!
Słysząc te głośne powitanie, wystraszyłam się jak nigdy. Co to za głos? Odwróciłam się i spojrzałam w jego kierunku...
__________________________________Hej!
Tak wiem nie było mnie w tamtym tygodniu na blogu.
Za co przepraszam, ale będę szczera... złapałam choróbsko i mimo, iż jeszcze nie jestem zdrowa dodałam ten rozdział. Więc za jakieś niezrozumiałości przepraszam ;D
Wiec dojechaliśmy do Ula! :D
Wszędzie żółto czarno, ale dla mnie to nie przeszkadza :)
Jak zawsze zostaw po sobie ślad ( najlepiej w postaci komentarza i obserwatora ;D ), a rozdział pojawi się jak najszybciej :::D
Pozdrawiam i widzimy się pod następnym rozdziałem! Paa :*